Nagrodzone i wyróżnione scenariusze skeczy na Polonijny Dzień Dwujęzyczności w kategorii młodzieżowej.
“Pies i pies”
W małej miejscowości w Polsce amerykański turysta szuka miejsca gdzie mógłby zaspokoić swój głód. Nagle na szyldzie zauważa znajomo brzmiący napis: Dobry Pies. Zadowolony wchodzi do środka i zajmuje miejsce przy stoliku. Natychmiast podchodzi do niego kelner.
Kelner: Dzień dobry. Witamy w naszej restauracji. W czym mogę pomóc?
Turysta łamaną polszczyzną odpowiada: Dzień dobry. Mówić English?
Kelner (pewny siebie): Yes sir, mówić English.
Turysta: Great! Can I have some soda?
Kelner (zdziwiony): Soda? Pana stomach jest hurt?
Turysta: No, I’m fine. Please bring me some Coca-Cola, I’m thirsty!
Kelner: Okay, I wrócić soon with Coca-Cola.
Uprzejmy kelner wracają z piciem: Here sir Coca-Cola. Co sir chcesz eat?
Turysta: I would like two slices of peach pie.
Kelner (zaskoczony): Pić? Ja you dać drink!
Turysta: No, no. Peach. A fruit.
Kelner: Fruit?
Turysta: Yes! Fruit! From a tree! Oranges! Apples! Plums!
Kelner: Plamy? Oh no, my dawać only good eat.
Zniecierpliwiony turysta dalej tłumaczy: I want a peach pie! I saw a sign that said something Pies! So you must have pies! (Wściekły pisze coś na serwetce i daje kelnerowi).
Kelner(zdumiony) głośno czyta: Pies? My no serving pies to eat!
Zdenerwowany turysta: No pies! I repeat, I want pies! Peach pie!
Kelner wskazuje na słowo pies: pies, Hau-Hau!
Turysta nie wytrzymuje, krzyczy: How! How! How can I get my peach pie!
Kelner (przerażony): Okay, sir. Okay, sir. No Hau. No Pies.
Turysta: PIES TO EAT, YES! NO HAU!
Upewniony, że nie chodzi o psa, kelner mówi: Come, mister. Prowadzi go do miejsca z gotowymi potrawami.
Przechodząc obok wystawy z ciastami uradowany obcokrajowiec krzyczy: Peach pie!
Pokazuje palcem na ciasto z brzoskwinia. Kelner wzdycha z ulgą i prosi turystę o powrót do stolika. Po chwili stawia na stole dwa ciasta brzoskwininiowe.
Turysta: What is this?
Kelner: One pies, two pies sir want.
Turysta odsuwa jedno ciasto: No.
Na drugim cieście pokazuje, ile chce zjeść i udaje, że je – Yum, yum.
Kelner: Happy now? Dlaczego sir not say that wcześniej?
Uff, przyjeżdża taki i sam nie wie czego chce, a ty czlowieku, domyśl się.
Morał z tej historii: ucz się języków obcych, bo nie wiesz, kiedy będą Ci potrzebne!
Eva Konopka (11 lat, USA, uczennica Polskiej Szkoły Sobotniej przy parafii sw. Cyryla i Metodego na Greenpoincie (NY)
„Rozmowa w kuchni”
AKT I, Scena 1
WNĘTRZE-KUCHNIA-WIECZÓR
Scena podzielona na dwie części. Po jednej stronie tradycyjnie urządzona stara kuchnia z kaflowym piecem, przepełniona garnkami, z radiem grającym w tle. Po drugiej stronie prawie pusta, nowoczesna kuchnia z włączonym piekarnikiem. Na jej środku stoi stół przy którym siedzi Tata (ok. 40 lat) z komputerem.
Do tradycyjnie urządzonej kuchni wchodzi Babcia (ok. 60 lat) z telefonem.
BABCIA
– Moje plecy, moja głowa, wszystko mnie boli, do kościoła się spóźniłam. I jeszcze tyle mi roboty zostało a już jutro Wigilia, Kasia przyjeżdża rano, a zaraz potem Franek z czwórką dzieci. Zofia mnie nie odwiedzi spędza święta z Michałem, ale przynajmniej do Polski przyjechali, i pierogi mi się wysłać udało.
(Rozgląda się po kuchni, w końcu jej wzrok trafia z powrotem na telefon.)
– Prawie wszystkie dzieci już pod kontrolą, jeszcze mi tylko jedno zostało (ciężkie westchnięcie.) Pora sprawdzić czy tradycji pilnuje, w takim dzikim kraju to nic nie wiadomo. Wikingowie, poganie sami w tamtym kraju, nie wiadomo co oni tam robili.
(Babcia zaczyna wybierać numer.)
———————————
W tym samym czasie w Norwegii. Do nowoczesnej kuchni wbiega dziecko
DZIECKO
Mamo! Mamma! Hvor lenge er det til mat? Mammma!!!
(Wchodzi mama)
MAMA
Mów po polsku kochanie
DZIECKO
Za ile będzie kolacja?
MAMA:
Już niedługo, jak tylko zrobią się żeberka na Wigilie to wstawię parówki
DZIECKO
Nie możemy zjeść Grandiosy?……
(Mama posyła piorunujące spojrzenie)
A z jakiego zwierzątka jest ribbe?
MAMA
Po polsku
DZIECKO
Z jakiego zwierzątka są ( literuje)ż e b e r k a?
MAMA
Ze świnki, chyba. Teraz sama nie wiem, chyba może być z każdego zwierzęcia tylko nie z ryby, tylko nie z ryby.
(Dzwoni telefon – babcia z Polski)
MAMA
Babcia dzwoni. Halo?
BABCIA
Monika to ty?
MAMA
Tak, to ja mamuś
BABCIA
A to dobrze, bo wiesz, ja tylko tak dzwonię, życzenia złożyć i zapytać co tam u was przed świętami.
MAMA
Dziękujemy i nawzajem, u nas dobrze, a u ciebie?
BABCIA
U mnie tez dobrze, sernik dziś zrobiłam, i barszcz, a ty już masz wszystko gotowe?
MAMA
Sernika niestety nie, bo u nas sera nie ma, a buraków już w sklepie nie było, ale robimy….
BABCIA (przerywa mamie)
A ja wam nic nie wysłałam i co wy teraz jeść będziecie? Bez twarogu, mówisz, buraków też nie było w sklepie, to co wy na te kolację wigilijna mieć będziecie?
MAMA
Piecze nam się ribbe
DZIECKO
Taak, świnka się nam piecze, babciu!!!
MAMA
(panicznie spogląda w stronę męża)
BABCIA
Ryba mówisz, a to dobrze. Ryb tam dużo macie chyba.
MAMA
A tak, tak, ribbe, tak, tak, zdecydowanie. Tak, mamy mnóstwo ryb, dziś nawet były łowione w fiordzie.
BABCIA
A kto łowił?
MAMA
No, Małgosia z tatą.
BABCIA
O Boże! Dobrze, że się nie utopili. Jak ty mogłaś pozwolić na to, żeby oni szli łowić ryby na takim mrozie i lodzie. No, ale dobrze, że ryby macie, tradycyjna potrawa. Bo przecież jutro jest wigilia, i mięsa się nie je. Tradycję trzeba zachować, niezależnie od tego, jakie tam zmiany sie dzieja. Tradycja to tradycja, święta rzecz.
MAMA
Ojej, chwilowo muszę kończyć, bo mi coś tu zaraz spali. Zadzwonię później, pa.
BABCIA
Pa, do usłyszenia później.
(Dziecko zwraca się do mamy:)
DZIECKO
I co, nie powiedziałaś babci, że ribbe to żeberka że świnki? Sama mi przecież każesz mówić po polsku!
Małgorzata Kopaczek-Styczeń z Norwegii (16 lat)